Im bardziej na zachód przez Niemcy tym bardziej zielono. Przy drodze rosną forsycje, coraz więcej jest zielonych drzew. I coraz cieplej. Tuż przed Hanoverem zaczynamy hamować na 3 pasowej autostradzie. Ształ. Jak już stoimy z 5 minut idę do pobliskiego kierowcy polskiej ciężarówki i pytam co tam się stało. On jako że już wie dzięki cb-radiu odpowiada że był wypadek, a nawet dwa przed nami i że jest 11 km ształu. Co około 5 minut podjeżdżamy o jakieś 100m. Mając takie nagromadzenie aut postanawiam znaleźć auto jadące dalej niż mój kierowca. Najpierw podchodzę do ciężarówki gdzie jest dwóch Polaków. Najpierw zgadzają się mnie zabrać, ale gdy przychodzę z plecakiem jednak tchórzą z obawy przed policją (auto jest zarejestrowane na 2 osoby). Idę sobie po stojącej autostradzie „pod prąd” z karteczką. Po chwili woła mnie chłopak o urodzie Japończyka. Jedzie z kolegą na Zagłębie (do jednego z miast za Dortmund). Jako że widzę jak mały jest ruch za Zagłębie, a do ciężarówek nie chcę podchodzić bo duża szansa że jeszcze po drodze będą musiały robić pauzy to ruszam dalej z nimi – znaczy się stoję dalej z nimi w korku. Sympatyczny Niemcy mieszkają sobie w Berlinie i wybierają się na zachód swojego kraju. Ale jak na razie podziwiają to co nasi kierowcy piętnują u nich w kraju – ształ. Nie od parady w slangu kierowców ciężarówek Niemcy to Ształlandia :) Po jakiś trzech godzinach dojeżdżamy do zjazdu. Okazuje się że z powodu wypadku zamknęli cały jeden odcinek autostrady i wszystkie 3 pasy wyjeżdżają jednym zjazdem, który po chwili dociera do głównej drogi ze znakiem „ustąp pierwszeństwa”. Moi kierowcy szybko i sprawnie opracowują na gpsie system objazdu (do następnego zjazdu 25km w linii prostej). Niestety muszą bardzo kombinować gdyż wszystkie objazdy napchane są przez objeżdżające auta – te małe wioskowe dróżki nie są przywykłe do takiego ruchu uciekającego z jednej z najgłówniejszych autostrad w kraju. Ale dzięki temu oglądam sobie piękne domy z cudownymi kwitnącymi teraz ogrodami i to co jest w Niemczech popularne przez świętami – kolorowe pisanki wieszane na drzewach i krzewach. W końcu dojeżdżamy do autostrady. 35km zajęło mi 4 godziny. Jest już 17ta a przede mną jeszcze mnóstwo kilometrów. Piszę mojemu hostowi że nie wiem czy dziś i na którą będę – odpisuje mi że nie ważne jak wyjdzie, że czeka nawet jak przyjadę w środku nocy. Niemcy zostawiają mnie na małym parkingu 30km przed Dortmund. I tu spodziewam się że będzie ciężko – większość aut jedzie na Zagłębie – to ogromne skupisko miast przez które ja natomiast chcę się przebić. I minutę po tym jak znalazłam się na parkingu wjeżdża polska ciężarówka. Pytam się kierowcy gdzie jedzie. Niestety na Zagłębie i w dodatku będzie pauzował. Ale na moją prośbę pyta się przez cb-radio czy ktoś nie jedzie w moją stronę. Powiedział to w momencie gdy mój kolejny kierowca był 500m przed zjazdem na parking. Więc po chwili przesiadam się w ciężarówkę która jedzie do Anglii. A to dla mnie oznacza przebicie się przez Zagłębie i dojazd do Belgii :) Bardzo fajny kierowca, gadamy na przeróżne tematy – jeden z niewielu którego mimo wielu lat pracy fascynuje jazda na ciężarówce. Tak jak wszyscy spieszą się aby udało się wrócić na święta, on się nie spieszy. „Straciłem dziewczynę 3 lata temu w wypadku – nie mam do kogo się spieszyć”. Jedyne co ciągnie do Polski to możliwość przesiąścia się na motor który jest jego pasją. Zostawia mnie na parkingu przed Antwerpią: „Gdybyś nie miała chłopaka i nie spieszyła się do siostry to fajnie by było jakbyś pojechała ze mną do Anglii”. Idę sobie przez parking – jest już mniej więcej 22ga. Zagaduję kilku kierowców ale wszyscy jadą do Antwerpii albo dalej drogą tranzytową w kierunku Anglii. Ale po chwili dwóch Belgów których zagadnęłam zaczyna ze sobą rozmawiać – ewidentnie naradzają się jak mi pomóc bo jest noc a mi do celu zostało już parędziesiąt kilometrów. Po chwili jeden zabiera mnie cała obwodnicą Antwerpii i nadrabia kilometry aby zawieźć mnie na następną stację benzynową już na drodze w kierunku Brukseli. „Moja córka zmarła niedawno”-mówi kierowca –„ czuję że ten mój aniołek chciał abym tak zrobił”. Zostawia mnie na stacji benzynowej – teraz szukam już tylko kogoś kto jedzie do centrum Brukselii a nie do jednego z miast-satelit. I po chwili zabiera mnie człowiek który jedzie 5 km od centrum. Ale jak poznaje historię skąd dziś jadę i że jestem 16 godzinę w drodze to prosi mnie o adres, wklepuje w gpsa i zawodzi pod dom. W dodatku daje mi super wypaśny plan Brukseli. Jestem tuz przed 23cią.