Ostatni chłodny poranek - "na Elbrusie" jest już zimowo - dziś już chyba wszyscy stąd wyjeżdżają. Ogrzewane pokoje droższe o niecałe 10zł będą teraz dużo lepszą opcją dla przyjeżdżających do hostelu. Po śniadanku idziemy do miasta. Jedziemy metrem na ogromny targ pod dworcem kolejowym. Jest naprawdę duży i można tam kupić bardzo wiele różnych rzeczy. Pozniej wracamy do centrum i chodzimy po roznych cerkwiach w Tbilisi. Zostawilismy to sobie na sam koniec. Chyba najbardziej podoba mi się Sioni - ma bardzo ciekawe wnetrze. I ostatnie zakupy. Piwniczka dziadka co sprzedaje czacze, koniaczki i wino. I supermarket. Dopakowywujemy się w hostelu i w drogę. Autobus 37 na lotnisko. Na lotnisku mamy jakieś 8 godzin czekania więc mamy w planie się przespać. Jak słyszeliśmy wcześniej: najlepsze miejsce pod schodami ruchomymi, można spać bo wszedzie jest pełno policji. I rzeczywiście. Pod schodami ruchomymi jest sztuczna trawa. Na tej sztucznej trawie nie trzeba nawet rozkładać karimaty. Śpiworek i spanie :) Miejscowi tez tak spia. Wstajemy po 3ciej i ruszamy do odprawy. Wylatujemy o 5:40. I znów ciepłe kanapki i napoje, kocyk samolotowy i zasypiamy by obudzić się nad Polską. A pod nami uśpione, otulone śniegiem góry Kaukazu.