Dojezdzamy do Zugdidi i szukamy busika za miasto. Jedziemy sobie z 15km po czym wysiadamy na rozstajach. Chwilowo nie pada ale wszystko wskazuje na to ze zaraz lunie. Na szczescie Gruzini nie pozwalaja nam zmoknac w ich wlasnym kraju i juz po chwili mamy stopa prosto do Batumi. Kierowca jest w swoim swiecie i rozmawiac raczej nie chce. Ma niezle auto - przednie biegi cos nie dzialaja, odpala auto w jakis dziwny sposob, gasi je na swiatlach. Ale gruznt ze jedziemy. W padajacym deszczu wjezdzamy do Batumi i zostajemy wysadzeni w centrum. Podbiega do nas pan naganiacz i po namawianiach na taksowki, noclegi itp w koncu mowi nam gdzie jest kafejka internetowa. Jest juz koniec dnia - robi sie ciemno. Chwilka na internecie, potem jedzonko w miejscowej knajpce i idziemy do busa jadacego na granice turecka do Sarpi.