Wstajemy rano i wychodzimy na glowna droge. Spotykamy na przystanku jednego z ludkow z wczorajszego spaceru. Czaekamy sobie na marszrutke do Erewania ale w miedzyczasie zatrzymuje sie jakis gosc, zabiera z przystanku dwojke innych ludzi i nasz znajomy pyta sie czy nas tez zabierze. No i po chwili jedziemy rozwalajacym sie autkiem z pelna potluczen przednia szyba do stolicy. Tam wysiadamy, jemy pierwsze cieple buleczki (z serem, budyniem itp) na sniadanko i dojezdzamy marszrutka na glowny dworzec autobusowy (Kilikia). No i okazuje sie ze busy do monastyru do ktorego chcemy pojechac (Khor Virap u stop Araratu) nie jezdza ale zaraz znajduje sie taksiarz co chce nas zawiezdz za jakies 75zl (dobra cena bo to 60km w jedna strone i przebic sie trzeba wczesniej przez miasto). Jednak dziekujemy i postanawiamy zebrac wiecej informacji na ten temat a dzis wybrac sie do innych miejsc. IDziemy do centrum na glowna ulice i tam wchodzimy na wielki targ - jednak hala targowa wygla na to ze juz wie troche co to turysta bo mimo ze jest tam wielu miejscowych to wszyscy zaczepiaja nas i namawiaja do sprzedazy. Po drugeij stronie ulicy jest jedyny w Erewabiu meczet.