Wracamy spac do hostelu, rozmawiamy tam sobie jeszcze z sympatyczna polska ekipka.
31.10.2011
Rano jedziemy metrem na dworzec Ortachala skad odchodza marszrutki do Armenii. Myslelismy nad stopem ale Misza ktory prowadzi hostel powiedzial nam ze ostatnio bylo osuwisko kolo przejscia granicznego i caly tranzyt rozjechal sie na rozne drogi. No wiec stwierdzilismy ze najpierw poobserwujemy sobie wszystko z busa. Kiedy dochodzimy na dworzec zaraz znajduje sie pomocny czlowiek ktory prowadzi nas do busa. Ale bus jak to takie busy ma czekac jak sie zapelni a przychodzimy pierwsi. Tak wiec kolejne godziny spedzamy na dworcu ale jakze ciekawie. Po chwili podchodzi do nas Turek (z tego dworca odjezdzaja tez autokary do Turcji) ktory ma tu turecka knajpke. Zaprasza nas do siebie na herbatke. Ma zone z Azerbejdzanu i razem zajmuja sie handlem samochodami. Zaprasza nas do swoich domow w Azerbejdzanie i w Turcji. Rozmawiamy na wiele ciekawych tematow tak ze wogole nie czuc ze dlugo czekamy na odjazd busa. No i w koncu ruszamy (choc bus jest tylko w polowie pelen). Dosc szybko dojezdzamy do granicy. Tam po Armenskiej stronie kupujemy wizy (3000 dram lub 10$) i juz za chwile podziwiamy nowy kraj. I to od nietypowej strony bo jako ze osuwisko na prawde istnieje to juz po chwili wjezdzamy w objazd pollnymi drogami, drogami przez wioski (nieasfaltowymi oczywiscie). A dalej droga wiedzie pieknym kanionem - jedziemy i zachwycamy sie widokami.