No wiec po wyjsciu z kafejki udajemy sie stromymi uliczkami wsrod ciekawych lokalnych klimatow do cerkwi z widoczkiem na miasto. A potem pniemy sie torami (a wlasciwie schodkami obok torow) starej niedzialajacej kolejki bardzo wysoko w gore. Widoczek miasta i okolic jest swietny. Dochodzimy do wiezy telewizyjnej i od tylu wchodzimy do parku rozrywki/wesolego miasteczka ktore znajduje sie na gorze gory (pani w jakiejsc budce daje nam znac abysmy przeskoczyli sobie przez ogrodzenie). Przechodzimy przez kawalek parku i idziemy sobie sciezka (wylozona kostka) biegnaca grzbietem nad miastem z widoczkami. Idziemy jakas godzinke i docieramy do twierdzy. Chodzimy sobie po ruinkach i schodzimy w dol do miasta. Idziemy znowu wsrod klimatycznych uliczek i wracamy do mieszkania naszego hosta po plecaki. I z plecakami juz po ciemku idziemy do naszego couchsurfingowego hostelu. Tam dostajemy lozeczka, pijemy ciepla herbatke i rozmawiamy z miedzynarodowa ekipka. Najwiecej jest Polakow :) Caly hostel ma na scianach wpisy ludzi z calego swiata w tym jest wiele polskich. Dosc szybko dzis zasypiamy.
29.20.2011
Mielismy wstac o 7mej, a ze odsypialismy podroz i w pokoju bylo ciemno to wstalismy o 9tej - jako pierwsi z calej hostelowej ekipki. Poranne zakupy, probujemy lokalnych smakolykow ze starganow i ruszamy dostacji metra. Aby przejechac sie metrem (przejazd kosztuje ok 90groszy) trzeba kupic karte za ok 3,6zl i na ta karte laduje sie pieniazki na przejazd. Mozna kupic jedna karte na dwie osoby. Jedziemy do stacji metra Didube - przy niej znajduje sie dworzec marszrutek odjezdzajacych na polnoc. Juz przy wyjsciu z metra czekaja panowie ktorzy pytaja gdzie sie chce jechac i prowadza do busikow. My wybieramy sie na polnoc do Kazbegow. Jest to jedyny bus jaki widzimy na dworcu z tabliczka z lacinskich alfabetem obok makaronow. Bilet okolo 18zl (za jakies 150km przez gory). Odjazd za 15 minut (w praktyce za godzine). Plecaki upchane do granic mozliwosci laduja na tyle busika. I czekamy. W miedzyczasie odwiedzam miejscowy kibelek za ok. 60groszy - typowy narciarz gdzie widac cala gore czlowieka jak stoi (jak na Ukrainie). No i w koncu jak bus jest juz totalnie pelen ruszamy. Najpierw przez miasto, potem dwupasmowka, potem pojedyncza droga - droga co chwile przechodza stada owiec, krow a czasem tez pojedyncze swinie. Z nimi ida pastuszkowie z kijami lub jezdzcy na koniech poganiajacy stado.