Pierwszego stopa mam do Taupo. Pani ktora mnie wiezie po drodze zabiera mnie nad wodospady Huka. Z Taupo zabieram sie do Turangi, a dalej z przesympatyczna para Czechow jade 20km dalej. Opowiadam im o goracych zrodlach w Rotacie i o zachodzie slonca zostawiaja mnie na drodze. Jak sie potem okazalo jeszcze tej samej nocy postanowili pojechac do Rotaty i nastepny dzien spedzili z Bartkiem. Ja natomiast lapie juz ostatniego tego dnia stopa. Sympatyczny pan jedzie na polowanie. Jako ze jest juz prawie ciemno to specjalnie dla mnie skreca i jedzie 7km w jedna stone na parking skad jutro chce zaczynac wycieczke na wulkan.
A cala sprawa wyglada tak: Wulkan Tongariro to jeden z 9 Great Walks. Tak wiec noclegi w chatkach kosztuja 25$ (50zl) i trzeba je wczesniej rezerwowac. Najciekawsza czesc trasy da sie zrobic w jeden dzien (przecietnie 7-8 godzin) pod warunkiem ze ma sie transport. Poczatek i koniec trasy oddalone sa o okolo 30km (droga). No wiec miejscowe firmy robia na tym gigantyczne pieniadze. Najtanszy dojazd i odbior z najblizszej wioseczki to 50zl. A przecietna cena z dalszej miejscowosci to 70zl. Dlatego tez ja przyjechalam sobie dnia poprzedniego z zamiarem spania pod wiatka ktora jest przy parkingu na poczatku szlaku. Wiatka jest bardzo duza - chroni dobrze przed wiatrem i deszczem - polecam :) Juz po ciemku na parking przyjezdza campervanik z trojka Niemcow w srodku. Jako ze maja ciasno w vaniku, a pod wiatka jest jeszcze miejsce dla okolo 10 osob to jeden z nich przenosi sie tez pod wiatke. Miejsce jest sliczne - wsrod traw, lak, a dookola sa gory. Tak troche jak w Bieszczadach.
6.03.2010
O 5:45 podjezdza pierwszy autokar z turystami. Jest totalnie ciemno i bardzo zimno. Wieje bardzo silny, lodowaty wiatr. Czas wygrzebac sie z cieplutkiego spiworka jako ze pod wiatka sa tablice informacyjne i caly tlumek turystow z latarkami wytacza sie z autokaru wlasnie tam. Siedzimy z Niemcami w campervanie i jemy sniadanko. Jest ziiiimmmnooo. Niemcy gotuja ciepla herbatke rowniez dla mnie - super :) jemy sobie powoli sniadanko i ze zdziwieniem patrzymy jak autokar za autokarem, busik za busikiem wysadzaja ogromne ilosci turystow. jak juz jest zupelnie jasno my rowniez ruszamy na szlak. Idziemy przez wiekszosc czasu prawie w kolejce - przed nami turysci, za nami turysci - to chyba najbardziej uczescczany szlak w Nowej Zelandii jako ze jest naprawde super i mozna go zrobic w jeden dzien a wielu turystow przyjezdza tu na bardzo krotko i chce objechac obie wyspy. Wspinamy sie na kaldere a potem wedrujemy jednym z kraterow. Szczyty wulkanow pozostaja w chmurach przez caly czas, a i teren przez ktory idziemy od czasu do czasu jest w chmurach. Po prawej stronie widac Mt.Ngauruhoe czyli Gore Przeznaczenia, Mordor z Wladcy Pierscieni. Niemcy ida na drugi wierzcholek - szczyt Tongariro, a ja jako ze jest on caly w chmurach ruszam dalej glownym szlakiem. Dochodze do red Crater - stad jest sliczny widok na Esmerald Lakes - trzy bajeczne niebiesko-zielone jeziorka. Potem przechodze przez kolejny krater i ide z widoczkiem na duze, niebieskie jezioro. Kolejny duzy krater obchodze dookola i pojawia sie sliczny, rozlegly widok na gory i jeziora na polnoc od wulkanu. Widac prawie cale duze jezioro Taupo (nad krorym bylismy w miasteczku Taupo). Schodze w dol przez cudowne laki ktore sa prawie identyczne z bieszczadzkimi poloninami. Tylko tu jeszcze sa gorace zrodla pomiedzy zboczami :)