Tata i Ela wracaja po poludniu po Zagrzebia aby stamtad pojechac autobusem do Dubrovnika, a ja tne stopem prosciutko na poludnie :)
Pierwszy do Splitu, drugi na kolejna stacje benzynowa. Robi sie juz ciemno. I nagle podjezdza Austrijak na Niemieckich blachach.
-Jedzie Pan moze w kierunku Dubrovnika?
-Tak w kierunku Dubrovnika i jeszcze dalej - do Albanii jade.
O rety! Toz to stop na miejsce - jedzie przez Perast! :)
Korki na drodze do Dubrovnika niesamowite, w dodatku na granicy zwykle pustej teraz kolejka.
Po drodze zostaje zaproszona na pyszny obiadek - omlecik z pieczarkami i salatka z warzywkami i zaltym serkiem :)
Po 2giej w nocy jestem w Perascie. Znajduje super miesce nad sama woda, wyjmuje karimatke i spiworek i klade sie spac.
4.08.2008
Wstaje kolo 7mej i ide sie wykapac w morzu - woda jest cudowna! :) Potem male zakupki i do Kotoru. Milinko ma byc w domku kolo 16tej wiec mam wolne przedpoludnie - pierwszy cel kafejka internetowa :) Potem chodze sobie po Kotorze i rozmawiam z napotkanymi turystami.
I wracam do Perastu. Po 16tej przychodzi Milinko i po poludnie spedzam z nim i jego turystami ktorzy zadomowil sie tam na dobre i przyjezdzaja kazdego lata. Teraz ma pelny dom, sam przeniosl sie do najmniejszego pokoiku jaki ma, a reszta jest dla turystow. W porownaniu z zima niezle odremontowal dom - jest jeszcze bardziej kolorowo, kuchnie zrobil w takich cieplych barwach. Milinko pomaga mi znalezc pokoj w okolicy dla Taty i Eli (co nie jest latwe bo jest szczyt sezonu) i udaje sie to calkiem po sasiedzku. Po 21szej idziemy ich odebrac. "Dzien dobry, jak sie masz, witajcie" - jak zwykle na powitanie Milinko uzywa kilku polskich zwrotow ktore zna :) Oni po nocy w autobusie marza jedynie o prysznicu i spanku, a my z Milinkiem wracamy spowrotem. Siedzimy, rozmawiamy, ja albo szlifuje moj angielski albo ucze sie balkanskiego jezyka. Milinko uczy mnie kolejnych slow. Wymyslilismy sobie nocna kapiel w morzu - jest slicznie - slychac wokol swierszcze. Wyplywamy na zatoke w kierunku wysp z klasztorami - nad nami tak cudownie widac gwiazdy i ksztalty gor wokol zatoki. Woda jest super - cieplutka, a jednak chlodzi po calym dniu w upale. Potem wracamy i rozmawiamy sobie na brzegu - Milinko wybiera sie we wrzesniu na kilka dni w gorki, a mi sie marza gorki w Czarnogorze (na razie nie pojde bo doleczam jeszcze kolano po Triglavie i Velebicie). Tak wiec mozliwe ze podskocze tu we wrzesniu :) Potem wracamy i idziemy spac - dla mnie Milinko wygospodarowal 2 metry do spania w swoim pokoiku.
5.08.2008
Rano slysze tylko o 6tej budzik Milnka - mysle sobie: biedaczek musi do pracy... - i odwracam sie na drugi bok i spie dalej :)
Wstaje sobie kolo 9tej i spotykam sie z Tata i Ela. Idziemy sobie razem poplywac w morzu a potem sniadanko i jedziemy do Kotoru. Jako ze nie ma od razu autobusu to lapiemy stopa. I za chwilke jestesmy w Kotorze. Oni ida na twierdze (w ogromnym upale) a ja do klimatyzowanej kafejki. Spotykam tam tego samego kolege co poprzedniego dnia. Rozmawiamy sobie czekajac na wolne komputery) :)
Potem jeszcze krotki spacerek po Kotorze i we trojke wracamy do Perastu. Wieczorem przyjezdza Vlatko i jego 2ka couchsurferow co biwakuja u niego rok w rok i razem rozmawiamy, smiejemy sie i tanczymy do 3ciej. Cudowna atmosfera. Przebojem jest piosenka o borowkach bez hamburgerow i haslo o przyjacielu, przyjaciela rybaka. I na koniec "The show must go home" zamiast "The show must go on" :)
6.08.2008
Spie niecale 3 godzinki i rano ciezko wstac :)
Ruszmy do Kotoru, stamtad do Budwy i dalej autobusem do Rozaje pod Kosovska granice. Po drodze sliczne widoczki, jedziemy nad Adriatykiem, a potem kanionem Moraczy :)