Tak wysiadamy i juz po chwili jedziemy w glab Francji. A na radyjku zgadujemy sie z kolejnym kierowca ktory zabierze nas juz docelowo na Jonquere (zwana w naszym jezyku Dziamdziura :P) I jedziemy z nim tego dnia w okolice Lyonu. Droga nr 5 a potem droga nr 6 czyli droga na piatke a potem droga na 6tke :) Od rana myslalam o ladowarce do telefonu - mowilam: albo jest ona w tym autku albo to oznacza ze jeszcze raz sie dzisiaj przesiadziemy. Masz moze ladowarke do Nokii z malym wtykiem? - pytam kierowcy. Mam, mozesz sobie spokojnie podladowac :) O rety - wiedzialam :) Nasz kierowca Wojtek dzis konczy prace w okolicy Lyonu i parkuje tak ze tuz obok jedzie ciezarowki mamy duze zielone miejsce na namiocik :) Wieczorkiem kolacja i piwo Karmi, kibelki z radiem i znow calkiem ciepla nocka (oprocz zmarznietej prawej stopki :) ).
21.11.2008
¨To bedzie dobry dzien...¨ - to poranna piosenka z mojej komorki o 3:30. I znow ¨moja ciezarowka jest najlepsza na siwecie¨ i w droge! :) Na zmiane spimy jeszcze w autku kazda po okolo godzince. Budze sie na autostradzie majac jeszcze jakies 150km do granicy z Hiszpania. Wszystko przede mna w cieplych kolorach porannego slonca. O rety - alez super! Misja ¨w poszukiwaniu slonca¨ zakonczona powodzeniem! Jaki mily poranek :) Potem snadanko na parkingu. Poludiowe drzewa, cieple slonce i pomidorki rosnace dziko na parkingu :)