No i okazalo sie ze sie da :) Jedziemy busikiem do centrum Erewania skad probujemy metro. Metro jest taniutkie i kupuje sie do niego takie fajne plastikowe zetony jak w Kijowie. Jedziemy na dworzec kolejowy. Wielgasny, calkiem ladny gmach - robi wrazenie. Znajdujemy marszrutke ktora odjezdza zza dworca kolejowego do wioski Khor Virap - to tylko 1km od monastyru. Ale ze mamy 1,5h do odjazdu marszrutki to idziemy rozejrzec sie po okolicy. I znajdujemy orginalny miejscowy bazar. Tu warzyw, owocow, przypraw itp jest w brod. Ludzie handluja z samochodow, ciezarowek, siedza na ziemi - to jest tylko dla lokalsow. Tu nikt do nas nie zagaduje jak na bazarku na glownej ulicy. Miejscowy kibelek przy busach jest kultowy - kawalek szopy odgrodzony od reszty szopu kawalkiem blachy i dziura w ziemi i beczka z woda. Ale o dziwo jest papier toaletowy :) W koncu ruszamy nasza marszrutka. Jedzie ona bardzo szybko, a droga jest bardzo dobra (dwupasmowka). Wysiadamy 1km od monastyru i wow - alez widoczek :) Monastyr "plywa" w mgle zgromadzonej u podnoze gory Ararat a ponad nim jest wielka piekna i potezna gora. Niesamowite miejsce. Wyglada jak jeden z zamkow Disneya. Dochodzimy do monastyru i idziemy najpierw do studni gdzie byl wieziony Grzegorz Oswieciciel. Z tym miejscem wiaze sie cala opowiesc (wklejona pod spodem z wikipedii). Zejscie do studni ktora byla miejscem wiezienia na prawde robi wrazenie. Przez waski komin schodzi sie jakies 10 metrow dol. Teraz bylo pusto - trudno mi sobie to wyobrazic kiedy jest duzo turystow i kazdy chce wyjsc (z deka klaustrofobiczne pomieszczenie na dole). Jak zobaczylam zejscie to pierwsza moja reakcja byla: ja tam nie schodze! :D Ale zeszlismy powolutku i weszlismy spowrotem na gore.
A potem kiedy schodzilismy na dol zawolala nas Ormianska rodzinka piknikujaca w okolicach monastyru. Nakarmili nas dobrym jedzonkiem i dali posmakowac kilku nowych rzeczy. Rozmawialismy pol angielskim, pol rosyjskim.
Zeszlismy do drogi i zaraz zlapalismy stopa. Para miejscowych zawiozla nas jakies 15km do miejscowosci skad co chwila sa marszrutki do Erewania. Wsiedlismy w jedna i pojechalismy do centrum.
Z wikipedii:
"W Cezarei Grzegorz został ochrzczony i wychowany jako chrześcijanin. Później wstąpił w służbę króla Tirydatesa, ukrywszy przed nim swoje pochodzenie, pragnąc odkupić winy swojego ojca[potrzebne źródło]. Gdy okazało się, że Grzegorz jest chrześcijaninem, gdyż odmówił złożenia ofiary pogańskim bogom, został wtrącony do lochu (Chor Wirap). Później król odkrył prawdziwą tożsamość Grzegorza i trzymał go w lochu przez 15 lat, poddając okrutnym torturom. W międzyczasie Tirydates dostał obłędu wkrótce po tym, gdy zamordował świętą, dziewicę Rypsymę, która nie chciała mu ulec[potrzebne źródło]. Siostra króla nakazała wówczas wypuścić św. Grzegorza, który przywrócił królowi zmysły. Po cudownym ozdrowieniu Tirydatesa wraz z całym dworem przyjął on chrzest i w 301 uczynił chrześcijaństwo religią państwową[potrzebne źródło]. W 302 Grzegorz został patriarchą Armenii. Pod koniec swego życia wycofał się z działalności publicznej i został pustelnikiem. Umarł około 326 r."