Wysiadamy z marszrutki i zaczynamy isc lapiac stopa. I po chwili zatrzymuje sie nam pan wiozacy wielkie wory ziaren slonecznika. Wysiadamy pod monastyrem. Miejsce jest niesamowite - wokol monastyru surowe skaly. Jest tu chlodno co jeszcze dodaje nastroju. Ta swiatynia jest czesciowo wykuta w skale wiec wrazenie jest niesamowite - nigdy wczesniej nie bylismy w takim miejscu. Jako ze zdjecia wrzucimy dopiero po powrocie do kraju to tu jest link jak to mniej wiecej wyglada: http://en.wikipedia.org/wiki/Geghard
Zaczynamy wracac i lapac stopa. Zaraz zatrzymuje sie nam rodzinka krorea juz ma pelne auto - biora jednak dzieci do tylu, Jarek siada z przodu a ja Jarkowi na kolanach i tak podwoza nas kilak kilometrow do miejsca gdzie jest juz marszrutka. Wracamy do Erewania, idziemy na dworzec busikow, robimy male zakupy na obiadek i wracamy do Ashtaraku.