Aby zlapac pociag TLK do Warszawy o 11tej bierzemy autobus (nic ze najdrozszy z dostepnych) zaraz po 9tej. Autobus jedzie wolno, zarzadza postoj w Mszanie i nie omija korka przed Krakowem (jak niektore linie robia) - w rezultacie wjezdzamy na dworzec chwile po odjezdzie pociagu. Ale wszystko jest po cos. Po chwili spotykamy sie z Nurkiem ktory pozycza nam palnik ktory mozemy wziac do samolotu i przewodnik. I w chwili gdy sobie rozmawiamy podjezdza do nas na wozku inwalidzkim dziewczyna z Anglii ktora nie moze dostac sie do kas biletowych bo windy dzialaja jedynie miedzy peronami a parkingiem nad nimi. W rezultacie Jarek wiezie ja przez cala galerie dookola do kas przy zejsciu do tunelu (w linii prostej miala by jakies 30m z do kas a my zrobilismy pewnie z kilometr). Kupuje bilet i umawiamy sie ze pomozemy jej wsiasc do pociagu (odjezdza 20 minut przed nami). Idziemy w miedzyczasie na zakupy przedwyjazdowe. Kiedy spotykamy sie z nia na peronie jest jedno wielkie zamieszanie - jako ze dworzec ma byc przebudowywany to nie wiadomo z ktorego peronu bedzie jej pociag. I w dodatku jest to pociag przelotowy i opozniony. Prosimy ludzi aby ktos sie nia zajal z tych co jada tym samym pociagiem ale kazdy albo niechetnie albo sam sie probuje odnalezc w tym zamieszaniu albo ma duzy bagaz. I 10 minut przed odjazdem naszego pociagu jej pociag wjezdza 2 perony dalej o czym mowi tylko ledwo zrozumialy komunikat w jezyku polskim. Ludzie biegna do pociagu - Jarek niewiele myslac bieze wozek i gna z nasza kolezaka do wind. Historia konczy sie dobrze i wszyscy jestesmy w swoich pociagach. W dodatku tuz przed ozjazdem spotykamy przypadkiem mojego znajomego - Jurcysia. Ogolnie spoznienie sie na poprzedni pociag spowodowalo koniecznosc pojechania ekspresem ponad 2 razy drozszym niz TLK. W cenie: opoznienie 25 minut, herbata i ciasteczko, 2 zapchane i przepelnione kible w wagonie :D