Przylatuje do Singapuru - juppi! Witaj polkulo polnocna! Witaj Euroazjo! Teraz juz mozna w koncu ladem do domku dojechac :)
Singapurskie lotnisko jest bardzo nowoczesne, odprawa jest szybciutka i nie ma zadnych pytan. Przy wyjsciu czeka na mnie Ola z duza karteczka z moim imieniem. Ola to Polka i znajoma Jacka u ktorego bylismy w Auckland. Jacek spytal sie jej czy moglaby mnie ugoscic jak dotre do Singapuru :) Ola mieszka tu od wielu lat z rodzina - mezem i trojka synow. Zabiera mnie z lotniska do jej domku. Dom jest piekny i ogromny - jasny, cieply. I wszedzie jest klimatyzacja. Dostaje duzy pokoik, w koncu po ponad 3 tygodniach moge uprac swoje rzeczy. Nagle czuje sie jakbym wrocila do najwiekszej cywilizacji. Sluzaca Oli przygotowuje pyszne jedzonko, swieze owoce - alez cudownie. Ola gosci mnie po krolewsku - po prostu niczego mi tu nie brakuje :) Zaraz za oknem jest duzy basen z lazurowa woda. Po Indonezji jest to tak duza dla mnie roznica. Jedziemy do sklepu - tu maja wszystko w ilosciach i roznorodnosci jeszcze wiekszej niz w Australii. Ceny w wiekszosci Nowo Zelandzkie (tak ze 2 razy wieksze niz w Polsce). Ola zabiera mnie na objazd po miescie i pokazuje najciekawsze rzeczy. To panstwo jest jak Gibraltar - probuje sie zabrac morzu jak najwiecej ladu i budowac, rozbudowywac itp. Duzo jest tu wysokich drapaczy chmur jednak miasto jest tak rozne chociazby od Kuala Lumpur. Tu nie ma smieci, tu nie ma slamsow. Wszystko jest bardzo zadbane, czyste. W wiekszosci budynkow jest klimatyzacja. Jedziemy do dzielnicy hinduskiej Little India. Wszedzie dobre jedzonko, fajne ciuszki z Indii i co najciekawsze duzo nizsze ceny. Idziemy tez do Hinduskiej swiatyni. A po wieczorkiem na kolacje w koncu znowu awokado! Juz sie zdazylam za nim stesknic :) I moge sobie porozmawiac po polsku (ostatnich Polakow to w Melbourne ponad 2 tyg temu widzialam).
17.04.2010
Odsypiam poprzednia nocke i potem ruszamy z Ola do miasta. Jeden z jej synow ma dodatkowe zajecia a w tym czasie Ola zaprasza mnie na super obiadek w Hinduskiej restauracji. I sok wyciskany z pomaranczy :) Pysznosci :) A potem wracamy do domku.
________________________________________________________________________________________
Update 20.04.2010 Po poludniu idziemy z Ola i jej synami na piknik do szkoly. Jest to szkola miedzynarodowa i kazdy kraj wystawia tam swoje stoisko i prezentuje typowe jedzenie. Mozna sie tam niesamowicie objesc. A potem Ola zabiera mnie do dzielnicy China Town. wszystko w stylu Chinskim - Chinskie jedzenie, pamiatki. Duze wrazenie robi na mnie chinska buddyjska swiatynia. Znajduje tez swietne nepalskie ciuchy co konczy sie udanymi zakupami :) Przygotowuje sie tez do dalszej podrozy - wymieniam pieniadze, kupuje spray na komary, kupuje szczegolowa mape kolejnych krajow, dostaje od Oli adaptery. Wieczorkiem plywam sobie w basenie przy domu - co najfajniejsze da sie poplywac bo basen na jakies 15m i jest bardzo gleboki :) Ola i jej sluzaca caly czas podkladaja mi smakolyki do jedzenia - najfajniejsze sa talerze pelne owocow i kanapki z awocado :)
18.04.2010
Po sniadanku Ola odwozi mnie na autobus do Malezji. Jest na prawde kochana i dzieki niej moj pobyt w Singapurze byl cudowny.
Z ciekawostek - bardzo duzo rzeczy w Singapurze jest bardzo sztucznych - np woda tutaj jest bardzo czysta ae dlateg ze jeest sztucznie oczyszczna. Nie ma tu komarow bo uzywa sie niesamowitej ilosci chemikaliow i kazdy dom na za zadanie byc w szczegolny sposob oczyszczany z komarow. I wiele innych takich rzeczy. Bardzo duzo ludzi tu chodzi ciagle przeziebionych - mozliwe ze dlatego ze na dworze jest duszno i goraco a gdzie sie nie wejdzie jet bardzo silna klimatyzacja.