Nasz kierowca decyduje sie dowiezc nas nad samo morze. Playa d´Aro na Costa Brava - swiat hoteli na plazy - ale jest plaza :) Zdejmujemy buty i idziemy po piasku w kierunku gdzie nie ma swiatel. Zabawnie obchodzimy kanal ktory jak sie okazuje nie potrzebuje obchodzenia ale w ciemnosci tego nie widac wiec przynajmniej nikt nie bedzie sie krecil :) Rozbijamy namiot na ciemnej plazy pod gwiazdami i na zewnatrz rozkladamy karimatki, zapalamy swieczuche i kolacyjka :) A do jedzonka: suszone owoce i pomidorki, beczkowe wino z Jonquery i pol kilo pysznej chalwy - a tuz obok szum morza i wiatru - i klimatyczne lagodne utworki z komorki :) Nic wiecej do szczescia nie trzeba :) Rozmawiamy sobie patrzac w niebo pelne gwiazd (400m dalej, za kanalem pierwszy z hoteli tylko 3-5gwiazdkowych pod nazwa Beach Palace :P). Nawet nie zauwazamy kiedy zasypiamy ze wszystkimi gratami porozrzucanymi wokol nas i wokol namiotu.
22.11.2008
Otwieram oczy a nade mna niebieskie niebo i delikatne obloczki w rozowo-pomaranczowych kolorach. Ozwracam glowe a nad morzem bajkowo kolorowo. Jakies 5 minut pozniej pierwszy cieply zloty promyk i z wody wznosi sie w gore jasna pomaranczowa kula. Fale i piasek mienia sie w zlocie. Alez uczta dla oczu :) Pakujemy sie i w droge :) Dowiadujemy sie gdzie wczoraj przywiozl nas nasz kierowca i krotedy na Barcelone. Wyciagamy kciuka, 3 minutki i... jedziemy 5 km plus zwiedzanie okolicy gratis - alez tu jest piekne wybrzeze :) Potem kolejne 2 minutki i jedziemy kolejne 20km - nie zdazam z robieniem karteczek bo zanim cos napisze to juz mamy autko. Cwiczymy nasz Hiszpanski i idzie nam calkiem, calkiem :) Lapanie na drodze ekspresowej? - nie ma problemu - zwlaszcza ze ta sama droga jezdza rowerzysci :) Kolejne 2 stopy.