Z ogrodu botanicznego biorę miejscową guęguę i dojeżdżam na koniec długiej miejskiej plaży. Idę sobie plażą obserwując ludzi, ocean, okoliczne domy, hoteliki i restauracyjnych zachęcaczy. Dochodzę aż na koniec plaży i koniec miasta. A potem wracam i spotykam się z Beatką. Potem przyjeżdża też do nas Yak. Z gitarą. Chwilę gra siedząc z nami a potem gra sobie zarobkowo na głównym deptaku. Ma nawet wiernego słuchacza - pan który wrzucił mu pieniądze a potem usiadł przy najbliższym restauracyjnym stoliku, zamówił wino i z zainteresowaniem słuchał. Wracam sobie na piechotkę przez miasto. Po drodze robię zakupy na kanapki na następne dni. Yak i Beatka wracają autobusem.