Na kilka stopow szybko docieram do Auckland. Tam jade pociagiem na zachod miasta i odbiera mnie Jacek ktory zabral nas na stopa jakis tydzien temu. Jacek pracuje z ludzmi niepelnosprawnymi umyslowo. W kilka osob mieszkaja w jednym domu z niepelnosprawnymi - zyja z nimi, opiekuja sie nimy, sa ich czesto jedynymi przyjaciolmi. Siedzimy i gadamy sobie z Jackiem do wieczorka.
17.03.2010
Dzis Jacek zabiera mnie na przejazdzke po Auckland i okolicach. Najpierw jedziemy na super plaze gdzie sa kolonie Gluptakow. Pierwszy raz widze je na oczy. Podobno te ptaki lataja z Nowej Zelandii do Australii - to okolo 2000km - niesamowite :) Potem jedziemy zobaczyc fajne panoramki miasta i na koniec jedziemy do centrum. Jak wiekszosc Nowozelandzkich miast nie ma tu prawie nic do zwiedzania ale w miescie jest calkiem duzo zieleni. Wlasciwie tylko w scislym centrum (wielkosci lubelskiej starowki) sa drapacze chmur, a dalej wiekszosc ludzi zuje w domkach jednorodzinnych z ogrodem. jacek zabiera mnie do katedry gdzie jest na scianie wmontowana plyta z ziemia z Katynia i tekstem po polsku. A potem odwiedzamy Bogdana - kolege Jacka, Polaka ktory prowadzi tu ksiegarnie katolicka. Kiedy Bogdan konczy prace idziemy najpierw do Japonskiej restauracji, a potem jedziemy do Bogdana do domu. Poznajemy jego zone ktora jest Nowozelandka ale bez problemu mowi po Polsku - jestem pod wrazeniem. Rozmawiamy do wieczorka i wracamy do domu.
Po poludniu zadzwonil do mnie Bartus i powiedzial ze praktyka w parku okazala sie pomoca w gospodarstwie wiec zrezygnowal z niej i po podjeciu paru decyzji dojechal poznym wieczorem do mnie do Auckland. Teraz nocujemy razem u Jacka a jutro lecimy razem do Australii. Stary bilet Bartka jest wciaz wazny bo nie dalo sie go anulowac bez anulowania mojego wiec lecimy jutro dalej razem! :)