Ruszamy z Las Palmas na południe w składzie ja, Madzia i Beatka. Po drodze podbieramy Kike i w czwórkę ruszamy w górki. Droga wspina się bardzo stromo i już po chwili widać super widoczki. Problemem jednak jest niewielka ilość miejsc w których możemy się zatrzymać – pod względem miejsc widokowych z możliwością zatrzymania autka Teneryfa bije Gran Canarię na głowę. Jedziemy przed śliczne górskie miasteczka. Serpentyna za serpentyną nabieramy wysokości. Zjeżdżamy z głównej drogi aby zobaczyć jak wygląda jezioro na tak suchej wyspie (na mapie widzimy ich kilka)- i rzeczywiście – jest jezioro z wodą i ptakami wodnymi. Wracamy do głównej drogi i kontynuujemy podjeżdżanie pod górkę. Aż w końcu jesteśmy na parkingu pod słynną Roque Nublo – skałą która wygląda jak wielki sowiecki pomnik i jest na szczycie jednej z najwyższych gór wyspy. Z parkingu robimy sobie prawie godzinny spacerek do skały i potem wracamy z powrotem. Stamtąd jedziemy na najwyższy szczyt Gran Canarii Pozo de las Nieves (1949m npm)– można na niego wjechać – jakie są widoki nie wiemy bo tam już zastała nas chmura i było totalnie biało. Jedziemy do kolejnych górskich wioseczek i miasteczek, robimy sobie kolejne spacerki. Zjeżdżając w kierunku północy wyspy zajeżdżamy do Fontanales – miejsca gdzie Madzia niedawno organizowała warsztaty – śliczna górska wioseczka – bardzo urocze miejsce. Od ludzi u których odbywały się warsztaty dostajemy pyszne placuszki. Stamtąd już tylko troszkę ponad godzinkę i jesteśmy w Las Palmas.