5 dni na Wyspach Kanaryjskich

Przylatujemy o 15tej. Przestawiamy zegarki na tutejszy czas, wypożyczamy autko i ruszamy do pobliskiej miejscowości na sok z pomarańczy i na pobliską plażę na kąpiel w oceanie. A potem w autko i jedziemy do stolicy na północ wyspy i jeszcze 10km dalej na piękną plażę Las Teresitas która w planie miała służyć jako miejsce na noc. Okazuje się jednak że jest tak blisko stolicy że jest to miejsce imprez. Tak więc jedziemy w górę serpentynami na miejsce widokowe (z widokiem na tą własnie plazę) gdzie jednak i tak dwa razy w nocy docierają imprezowicze. Co jednak trudniejsze - z powodu Ryanaira wzięliśmy alumaty a nie karimaty więc czujemy każdy kamyczek na plecach a cała Tenertfa ma skały jak pumeks.

21.03.2011
Rano ruszamy na chwilkę spowrotem na plażę (plaża jest sztuczna w ogromną ilością bialego piasku nawiezionego z Sachary). A potem serpentynkami jedziemy w Góry Anaga. Wierzchołki gór są w chmurach ale podziwiamy zielone doliny i egzotyczną roślinność. Zajeżdżamy do kilku miejscowości na końcu świata. A potem jedziemy do Puerto de la Cruz do ogrodu botanicznego. Po spacerze wśród egzotycznej roślinności ruszamy dalej na zachów do Icodu gdzie oglądamy najstarsze smocze drzewo na wyspie. A potem wykręcamy na południe malowniczą drogą przez miejscowość Masca. Śliczne miejsce - dawna wioska piratów. Pijemy soki owocowe w małej knajpce z widokiem na góry, palmy i ocean. A potem dalej krętymi drogami jedziemy do miasteczka Santiago del Teide i na widoczek na wielkie skały Los Gigantes. Tam oglądamy zachód słońca. I już po ciemku jedziemy do hotelowego światka na Costa Adeje. Znajdujemy fajną knajpkę na plaży i siadamy na tam na jedzonko. A na wieczór jedziemy na spokojną plaże 20km dalej i śpimy na piasku.

22.03.2011
Dziś rano spacerujemy troszkę deptakami a potem idziemy do La Calety gdzie ludzie żyją w jaskiniach. Szukamy jednaj dla nas ale jest tu teraz wyjątkowo dużo ludzi. Kąpiemy się i łapiemy troszkę słoneczka na dzikiej plaży - jak się potem okazuje - troszkę za dużo.
A potem chodzimy po hotelowym świecie podziwiając ogrom tego biznasu - hotele, restauracje, drogie centra handlowe i wszystko do obsługi turystów. A wieczorkiem idziemy zagrać w mini golfa :) Na noc jedziemy w kierunku środka wyspy podjeżdżając pod wulkan na 1400m.

23.03.2011
Rano jedziemy już w Kalderę wulkanu. Zatrzumujemy się w różnych ciekawych miejscach po drodze. Plan jest aby iść do schronu pod szczytem Teide. Ale objawy udaru słonecznego sprawiają że kończy się na godzinnym spacerku. Wyjeżdżamy kolejką na 3500m. Niestety tydzień wcześniej padał śnieg i wszystkie szlaki na górze są pozamykane. Tak więc wjeżdżamy, podziwiamy widoczek i zjeżdżamy. A potem zjeżdżamy autkiem w dół na wybrzeże. Popołudnie spędzamy na odpoczywaniu od słoneczka, piciu soków i pisaniu kartek. A wieczorkiem jedziemy do Los Christianos - miasteczka obok gdzie mamy nastepnego dnia zostawić autko. Atmosfera miasteczka bardzo przypada Jarkowi do gustu. A na noc jedziemy znów na spokojną plażę.

24.03.2011
Rano oddajemy autko i autobusem o zabawnej nazwie gua-gua jedziemy na Costa Adeje. Dziś postanawiamy sobie zrobić dzień burżuja i idziemy na jedną noc do hotelu pięciogwiazdkowego. Spacerujemy po hotelu, w końcu mamy prysznic i leczymy plecki po słoneczku. Wieczorkiem jest wykwintna, obfita obiadokolacja - szwecki stół. Każdy przychodzi elegancko ubrany i objada się - często do granic możliwości :) A potem spacerek i nocna kąpiel w basenie.

25.03.2011
Rano tak samo wypasione śniadanie, ostatnie kąpiele w basenie i ruszamy na autobus gua-gua. Dojeżdzamy do los Christianos i tam przesiadamy się na autobus na lotnisko. Na lotnisku spędzamy kilka godzin upychając plecaki spowrotem na Ryanaira. Kurtki i ciężkie buty na siebie i lecimy :)

Zdjęcia (172)

Komentarze (0)