Lapiemy stopa na poludnie. Zatrzymuja sie nam Ci sami ludzie co poprzedniego dnia - zabieraja nas i jeszcze jednego autostopowicza. Wysiadamy 25km dalej i ruszamy na szlak.
Znow niesamowita zielonosc - tyle ze tym razem sciezka przez busz jest wyrazna, widac ze miejscami nawet wykopana lopata. Ogolnie idzie sie znacznie latwiej niz na poprzedniej wedrowce. Na trasie jest 9 wiszacych mostow - do przeskakiwania sa tylko malutkie strumyczki. Trasa zajmuje nam jakies 6,5 godziny w gore doliny. A u celu sa gorace zrodla Welcome Flat Hot Pools.
W Nowej Zelandii jest wiele goracych zrodel ale te sa przez wielu turystow uwazane za najfajniejsze dzikie gorace zrodla (znaczy nie wielkie SPA przy drodze samochodowej).
100 metow od zrodel jest chatka. Nocleg 30zl, a camping wokol chatki 10zl. Decydujemy sie na camping mimo ze nasz namiot zostal w Fax Glasier. Jest tu skala pod ktora jest duzo miejsca do spania i wogole nie pada deszcz. Chatka opiekuje sie Karen - Kanadyjka ktora pracuje tu jako wolontariuszka. Rozmawiamy z nia chwilke o tym jak tu sie zyje.
No i najfajniejsze - zrodla. Jest tu kilka besenow/jeziorek z roznymi temperaturami i kolorami wody - w niektorych nawet jest tak cieplo ze nie da sie dluzej niz kilka minut siedziec. W niektorych basenach jest takie zielone, brazowe lub czasne blotko po ktorym skora robi sie bardzo gladka i delikatna.
Ze zrodel jest widok dookola na gory, lodowce, zbocza pelne czerwonych drzew (Rata) - ogolnie bajka. Siedzimy w zrodlach, delektujemy sie miejscem i wygrzewamy (na zewnatrz na tej wysokosci jest calkiem chlodno).
Poznajemy sympatyczna pare Czechow ktorzy przyjechali do Nowej Zelandii na dluzszy czas. W nowej Zelandii jest mnostwo Czechow bo moga oni dostac tu roczna wize do pracy. Za to jak dotad nie spotkalismy tu zadnych Polakow.
Wieczorem lezymy sobie w jednym z jeziorek i patrzymy w wyjatkowo rozgwiezdzone niebo. nad gorami widac Krzyz Poludnia. Niebo tu wysoko w gorach jest niesamowite - moznaby tak przelezec cala noc wpatrujac sie w nie. I Bartek ma wlasnie taki plan - spanie w goracym zrodle. Ja przenosze sie ze spiworkiem spac na lake. W srodku nocy zaczyna padac. Wracam wiec spac pod skale. Po drodze po obu stronach sciezki sciany swietlikow - bajka. W polowie drogi na sciezce stoja 2 possumy - duzy i maly. I nie chca wcale zejsc ze sciezki. Nie boja sie do tego stopnia ze lekko spycham je ze sciezki karimata aby przejsc. Sliczne zwierzaczki. Tu ich raczej nie lubia bo sa ogromnymi szkodnikami - zjadaja cala kore drzew, wyjadaja pisklaki. Sprowadzono je z Australii i w Nowej Zelandii nie maja zadnych naturalnych przeciwnikow.
10.02.2010
Od rana siedzimy w goracych zrodlach lub odpoczywamy w chatce. Dzien jest chlodny i deszczowy ale to fantastyczna pogoda do siedzenia w cieplej wodzie. Troche rozmawiam z ludzmi - tu kazdej nocy jest 15-20 osob, choc tego wogole nie czuc w basenach bo sa duze, a wiekszosc ludzi przychodzi sie pokapac jedynie na 15-20 minut. Tak wiec wiele czasu spedzamy majac wszystkie jeziorka tylko dla siebie.
wieczorem idziemy spac pod skale a tam juz w swietle latarki widac ogromne ilosci komarow. W dzien byly sandflaje, a teraz komary przejejly nocna zmiane (gdy robi sie ciemno wszystkie sandflaje znikaja). Sa w tak ogromnej ilosci ze spanie jest niemozliwe - decydujemy sie przeniesc do chatki.
11.02.2010
Po kilku porannych kapielach schodzimy w dol. Pogoda znow jest piekna, las zielony, a rzeka bajecznie turkusowa. Po dojsciu do szosy, w upalnym sloncu lapiemy stopa. Po 30 minutach Niemcy zabieraja nas do Fox Glasiera.